Jak terapia LDN uratowała mi życie
Jako dziecko cieszyłam się całkiem niezłym zdrowiem, jako nastolatka trochę gorszym ale też było nieźle. Ciężka grypa, na którą zachorowałam w wieku 22 lat pozostawiła po sobie znaczący ślad. Wywołała chorobę której lekarzom nie udawało się ani do końca zidentyfikować ani nawet podleczyć – o wyleczeniu nie mówiąc. Ta choroba staczała mnie w otchłań z której w pewnym momencie wydawało się, że nie ma już wyjścia. Światełko w tunelu czasem się jednak pojawia a i cuda czasem się zdarzają. W moim życiu pojawił się pewien cud który wyciągnął mnie z otchłani trudnej choroby jaką był CFS (Zespół Chronicznego Zmęczenia). Ten cud sprawił, że wiele rzeczy, o których przez wcześniejsze lata mojego życia mogłam jedynie marzyć – stało się możliwe. Ten post nie będzie o diecie, ani o sporcie, ani o człowieku. Będzie o leku. I to na dodatek leku, który przepisuje się na zupełnie inne problemy niż mój ówczesny!
Wiecie jakie to szokujące, że mnie – osobie, która od bardzo długiego już czasu nie ma grama zaufania do lekarzy, leków chemicznych, ogólnie do medycyny konwencjonalnej – pomógł właśnie lek z tego repertuaru? Od razu muszę dodać, że naltrekson to takie pogranicze. Bo istotą używania tego leku (którą najlepiej opisuje nazwa tej metody: LDN – Low Dose Naltrexone czyli Naltrekson w niskiej dawce) jest stosowanie go w małych dawkach. Jest to maksymalnie około 1/11 całej 50mg tabletki czyli 4,5mg. Jest to maksymalna dawka leku, jakiej używa się podczas całej terapii. W przypadku naltreksonu zaczynamy od dawki nieprzekraczającej 1mg, kolejno co kilka tygodni zwiększając ją o około 0,5mg.
Naltrekson – co to za lek?
Naltrekson z założenia jest lekiem stosowanym w terapii uzależnień, zwłaszcza od alkoholu i opioidów (np. morfiny). W terapiach tych stosuje się normalne dawki leku, czyli tabletki o dawce minimum 50mg substancji czynnej. Stosowany jako terapia odwykowa zmniejsza chęć sięgania po wyżej wymienione używki, dlatego, że zmniejsza lub hamuje przyjemność jaką daje ich stosowanie.
LDN to odmienna metoda lecznicza i jak wspomniałam wyżej, lek ten jest w niej stosowany w zupełnie innych, o wiele niższych dawkach.
Na jakie choroby pomaga naltrekson w niskiej dawce czyli tzw. metoda LDN?
LDN to terapia stosowana samodzielnie lub wspomagająco w leczeniu wielu różnych chorób, które mają swoje źródło w nieprawidłowo działającym (z różnych powodów) układzie odpornościowym i niedoborach odporności. Pomagać on może chorym na różnego rodzaju nowotwory, choroby autoimmunologiczne, neurodegeneracyjne, HIV/AIDS czy zwykłe przeziębienie. Najczęściej stosowany jest przez osoby chore na stwardnienie rozsiane, chorobę Crohna, fibriomialgię czy zespół przewlekłego zmęczenia (CFS) – znalazłam najwięcej informacji o jego skuteczności właśnie w tych chorobach.
Jak działa naltrekson w niskiej dawce?
Krótko mówiąc LDN działa poprzez aktywowaniu naturalnych sił obronnych organizmu, moduluje odpowiedź immunologiczną – usprawnia ogólne działanie układu odpornościowego. Wszystko dzięki temu, że wywiera on wpływ na wydzielanie naturalnych opioidów tzw. endorfin. Ogólnie naltrekson jest antagonistą receptorów opioidowych, których krótka blokada w godzinach nocnych (bo naltrekson zażywa się przed snem) powoduje późniejsze zwiększenie ich wydzielania. Badacze stwierdzili, że u osób stosujących LDN poziom beta-endorfin jest w ciągu dnia znacznie podniesiony. Wpływ beta-endorfin i ich poziomu w organizmie człowieka jest coraz częściej wskazywany przez naukowców jako mający duże znaczenie w chorobach nowotworowych i ich leczeniu.
A jakie LDN może mieć efekty uboczne?
Osobiście na początku używania leku w dawce poniżej 1mg miałam kilka „oficjalnych” efektów ubocznych: było to pogorszenie jakości snu (spałam jeszcze gorzej niż zwykle), dziwne samopoczucie (czułam się nieswojo, odrealniona i tak obco sama dla siebie), a przy zwiększaniu dawki zawsze było kilka nocy, w które dosyć długo nie mogłam zasnąć i byłam niespokojna. Oprócz tego przez kilka miesięcy (około 4) miałam duże problemy z wypryskami na skórze twarzy, takim jakby trądzikiem – co również miało związek z tą terapią.
Teraz, po prawie dwóch latach terapii naltreksonem nie mam już żadnych objawów ubocznych, sen wrócił do normy, a nawet lepiej – przez większość czasu nie mam już problemów z bezsennością, która wcześniej bardzo mi doskwierała.
Oprócz tych wymienionych i faktycznie doświadczonych przeze mnie skutków ubocznych naltrekson w niskiej dawce wydaje się ich więcej nie mieć, a te potencjalnie poważniejsze dotyczą dawek rzędu minimum 5omg/dziennie.
Dlaczego uważam, że LDN to terapia warta wypróbowania?
Bo jest tania i próbując nawet jeśli nie zadziała, niewiele stracicie. Jest też stosunkowo łatwo dostępna (naltrekson może przepisać każdy lekarz). I bardzo bezpieczna. A przede wszystkim – potrafi być bardzo bardzo skuteczna – często może okazać się chociaż częściowo pomocna w wielu problemach zdrowotnych – nawet tych poważnych. Dotarłam do wielu świadectw osób, którym LDN pomógł, zdecydowałam się zaryzykować i spróbować. Wierzę w ten lek i wiem jak mocne pozytywne działanie wywiera – doświadczyłam tego osobiście.